piątek, 2 października 2015

"Uchodźcy z Bliskiegi Wschodu - pytania i wątpliwości"

Jako zwykła obywatelka europejskiego kraju przyglądam się fali uchodźców płynącej z Bliskiego Wschodu - ludziom o innej urodzie i kulturze, którzy chcą skryć się w Europie przed wojną, ale też - zamieszkać w niej w celu poprawy swojego losu. Mam nieodparte wrażenie, że dzieje się coś niedobrego i niebezpiecznego.Tabuny młodych ludzi (głównie mężczyzn) podążają w kierunku Europy. Tylko nieliczni przywódcy krajów i politycy próbują ten "pochód" ogarnąć, zatrzymać, sprzeciwiać się mu, kontrolować.
Wojna na Bliskim Wschodzie trwa od czterech lat, a uchodźcy pojawiają się w Europie dopiero teraz. Dlaczego dopiero teraz?
Zawsze każde nielegalne przekroczenie granic odnotowywały odpowiednie służby, analizowały powody zdarzenia i kwitowały je podjęciem określonych kroków prawnych; teraz - brak kontroli nad potężną falangą ludzi nieznanych, bez dokumentów, bez ochoty pozostawiania jakichkolwiek śladów swojej bytności na terenie obcego im kraju, walczących o dotarcie do kraju marzeń - Niemiec, zdolnych przeciwstawiać się siłą wszelkim, na tej drodze, przeciwnościom.
Jak to możliwe - wpuścić do któregokolwiek kraju tylu ludzi z zewnątrz, bez wcześniejszego przygotowania się do tego, przemyślenia sposobu ich traktowania, oceny możliwości zabezpieczenia im podstawowych potrzeb, przeliczenia możliwości kraju, przeanalizowania warunków lokalizacyjnych oraz wypunktowania ewentualnych zagrożeń wynikających ze stłoczenia ludzi w warunkach prowizorki, a także tych zagrożeń wynikających ze wspólnego przebywania ludzi odmiennych nam kulturowo, a więc nieco inaczej postrzegających życie i świat?
Uchodźcy, jak widać, szukają lepszego życia. Ich codzienne potrzeby są porównywalne z naszymi. Oczekują więc opieki socjalnej kraju, do którego przybyli, chcą mieć możliwość dłuższego pobytu, godnych warunków mieszkaniowych, zatrudnienia, nauki, rozwoju.
W takiej sytuacji, w naszej polskiej świadomości dokonuje się zderzenie dwóch wizji rzeczywistości.  Jednej, wynikającej z punktu widzenia kraju, którego jesteśmy obywatelami i mieszkańcami i z drugiej - humanitarnej - związanej z potrzebą niesienia pomocy ludziom będącym w potrzebie oraz udzielania im wsparcia na podstawie prawa każdego człowieka do ochrony własnego życia w sytuacji zagrożenia.

W Polsce mamy wielu ludzi borykających się z trudną codziennością, których nie stać na przygotowanie się do nadchodzącej zimy, których nie stać na zapewnienie sobie i swojej rodzinie dostatecznych warunków życia, którzy żyją w ciągłej obawie, że każda zmiana polityczno-gospodarcza spowoduje ich całkowitą niemoc i niewydolność, którzy ciągle nie mogą doczekać się jakiejkolwiek pomocy państwa i środowiska w zapewnieniu sobie podstawowych warunków do normalnego życia. Do problemów krajowych, niespodziewanie i nagle dołączają problemy uchodźców i z uchodźcami docierającymi w ogromnych ilościach z Bliskiego Wschodu. Oni także oczekują pomocy i wsparcia. Chcą godnej lokalizacji, zapewnienia im należytych warunków życia, pomocy, nauki i rozwoju dla siebie i swoich dzieci, ... . Jak pogodzić te dwa "światy"oczekiwań? Kto jest ważniejszy: rodak czy obcokrajowiec? Względem kogo jesteśmy bardziej zobowiązani? Czy można bagatelizować "swoich", a otwierać drzwi "obcym"?

Mówi się, że korzystaliśmy i ciągle korzystamy z pomocy krajów od nas bogatszych. To prawda. Ale prawdą też jest, że gdziekolwiek byliśmy czy wyjeżdżaliśmy - wszędzie staraliśmy się przystosować do warunków kraju pobytu i nigdzie i nigdy  nie stwarzaliśmy zagrożeń terrorystycznych.
Tragedia z 11 września 2001r. w USA kładzie się potężnym cieniem na krajach arabskich. Mimo upływu czasu, ciągle pamiętamy grozę i tragizm związany z tą datą. Doświadczenia i przeżycia z tamtego czasu nakazują nam zachowywać daleko idącą  ostrożność wobec wszystkich oczekujących u nas schronienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz